Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rutkowski rozwikłał zagadkę porwania krakowskiego biznesmena

Artur Drożdżak
Detektyw Rutkowski był świadkiem w procesie porywaczy
Detektyw Rutkowski był świadkiem w procesie porywaczy Wojtek Matusik
Nie 5 lat i 3 miesiące, ale 3,5 roku ma spędzić za kratkami Andreas M. za pomoc w porwaniu dla okupu Grzegorza Sz., krakowskiego biznesmena. Sąd odwoławczy w Krakowie obniżył oskarżonemu wymiar kary, bo uznał, że to nie on kierował porwaniem, a tylko koordynował działania trzech swoich wspólników. Ci usłyszeli wyroki od 3 do 2,5 roku więzienia.

Grzegorz Sz. zaczynał karierę jako właściciel kantoru w Bielsku-Białej, potem importował sprzęt RTV i handlował... smalcem. Jednak majątku dorobił się na początku lat 90., wyłudzając podatek VAT na podstawie fikcyjnych firm. Z tego powodu prokuratura w Krakowie w roku 1995 rozesłała za nim międzynarodowy list gończy, ale mężczyzna zdążył uciec za granicę. Ukrywał się we Włoszech, Czechach, Austrii.

Nie wiedział, że jego tropem ruszyli polscy gangsterzy, którzy w czasopiśmie "Sukces" wyczytali, że Grzegorz Sz. jest na tzw. liście najbogatszych przestępców w Polsce. Dlatego postanowili go porwać dla okupu. Mężczyzna był łakomym kąskiem, ponieważ jego majątek szacowano na 24 mln dolarów. Bandyci z Krakowa ustalili najpierw, że często bywa w Wiedniu. Gdy już mieli go uprowadzić, okazało się, że ubiegł ich konkurencyjny, śląski gang Grzegorza P. ps "Pokid". Porwany zdołał jednak zbiec ludziom "Pokida" i od jesieni 1996 roku ukrywał się na Słowacji. Posługiwał się paszportem wydanym w republice Gwatemali i podawał za Martina S.

Przestępcy z Krakowa i tam go wytropili, ale byli ostrożni i nie zamierzali ryzykować wpadki. Dlatego porwanie Grzegorza Sz. zlecili słowackim kolegom. Kilka razy spotkali się z nimi w hotelach za południową granicą Polski. W końcu doszło do uprowadzenia Grzegorza Sz. we wrześniu 1997. O okolicznościach porwania barwnie opowiadał świadek Piotr B., przyjaciel biznesmena, z którym od młodych lat robił nielegalne interesy.

- Wystraszony Grzesiek do mnie potajemnie zadzwonił i przyznał, że go porwano. Szyfrem przekazał mi wiadomość, gdzie go przetrzymują na Słowacji - zeznawał świadek. Słowaccy porywacze początkowo chcieli 5 mln marek okupu, ale w końcu obniżyli żądania do 400 tys. marek. Przewozili porwanego w różne miejsca, skuli go kajdankami, bili. Dwa razy przyjechali na miejsce polscy zleceniodawcy porwania, na głowach mieli kominiarki, a głos zmieniali dzięki specjalnym urządzeniom. Wszystko po to by Grzegorz Sz. ich nie poznał.

Piotr B. potwierdził, że dostał 400 tys. marek okupu za Grzegorza Sz. od jego żony, która mieszkała w Krakowie, i że pieniądze w całości oddał krakowskiej policji. To ona miała zorganizować wręczenie gotówki bandytom. Do przekazania okupu miało dojść w parku Jordana w Krakowie 12 września 1997 roku, ale tego dnia ani później porywacze się już nie odezwali. O porwanym słuch zaginął.

Żona mężczyzny wynajęła wtedy detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, który miał dowiedzieć się, jakie są losy jej męża. Rutkowski dotarł do krakowskiego sąsiada Grzegorza Sz., Andreasa M. Spotkali się na neutralnym gruncie, w Berlinie. I przy markowym koniaku Andreas M. przyznał się do kierowania porwaniem Grzegorza Sz. Twierdził jednak, że to nie był jego pomysł, ale jednego z mafijnych bossów, Nikodema S. ps. "Nikoś", a on tylko wykonywał polecenia. Zdradził też, że według jego wiedzy okup nie został odebrany, bo Grzegorz Sz. został już zamordowany.

Rutkowski poszedł tropem zbrodni i na Słowacji odnalazł człowieka, który miał być świadkiem śmierci biznesmena W 1998 roku odkopano zwłoki Grzegorza Sz., dokonano identyfikacji i potwierdzono, że został zastrzelony. Zabójcy jednak uniknęli kary, ustalono za to po latach polskich porywaczy.
Przed sądem za organizację porwania odpowiadało dwóch Janów B., Andreas M. i Wojciech S. Obciążyły ich bilingi telefoniczne oraz świadkowie ze Słowacji. Teraz w ich sprawie zapadły prawomocne wyroki.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto